W tym tygodniu spóźniłam się odrobinę z moja wiadomością na blogu, ale to wszystko tylko z powodu  treningu i zbierania dotacji, które mnie popychają do działania lub, jakby moja przyjaciółka Tiffany powiedziała, popychają do biegania jak zwariowany kurczak… :)

Najważniejsze wiadomości związanie z moim maratońskim treningiem: w piątek Charlie i ja przebiegłyśmy półmaraton wokół Siodła Artura (4 razy) w 2 godziny i 5 minut. Byłyśmy z siebie bardzo dumne. Biegłyśmy w deszczu i zatrzymałyśmy się tylko z powodu bezpieczeństwa na 4 przejściach przez ulice.

W środę zaczęłam moją pierwszą płatną pracę w życiu, więc było to wyjątkowo ekscytujące dla mnie. Dzisiaj spędziłam dzień w Glasgow gdzie odbyłam trening związany z moja praca wolontariacką w związku osób głuchoniemoniewidomych. Mówię o tym ponieważ, oprócz wyjątkowo poruszających doświadczeń związanych z nauką jak komunikować się z osoba głuchoniemo-niewidoma, poznałam również mężczyznę, Stevena, który jest głuchoniemo-niewidomy i który przebiegł londyński maraton tydzień temu. Oczywiście, Steven zainspirował mnie wyjątkowo i sprawił, że sila mojego ducha wielokrotnie wzrosła, aby dokonywać rzeczy wyjątkowych.

Jutro wybieram się na bieganie z Shauna do parku Inverleaf, więc już nie mogę się doczekać :)

Chciałabym wszystkich przeprosić, ale w tym tygodniu nie miałam chwili, aby iść do banku i sprawdzić nasz stan maratońskiego konta. Obiecuje, ze zrobię to jak najszybciej się da!

Dzisiaj wybrałam się do kościoła Św. Andrzeja, gdzie chór polskich lekarzy z Poznania miał swój koncert. Rozdałam wiele ulotek i przekazałam informacje o maratonie i naszym szczytnym celu. Poznałam również parę osób, które chcą się włączyć w akcję zbierania pieniędzy np. Panią Duncan, która zaproponowała, że odda swoją cenną książkę podpisaną przez sławną pisarkę, na aukcje i odda pieniądze z aukcji na leczenie Kamili :)!
 
 Wczoraj skończyłam 10 zabieg w kriokomorze i zgodnie z obietnicą napiszę kilka słów jakie są moje wrażenia po. W skrócie, w trakcie 10 zabiegów pacjent spędza 3 minuty chodząc w kółko w pomieszczeniu, w którym temperatura wynosi ok. -110st. C. Wchodzimy do komory ubrani dość skąpo. Ogólnie im więcej ciała odsłoniętego, tym lepiej, ale trzeba ochronić uszy, założyć grube skarpety na nogi i rękawice + maseczka, żeby trochę ogrzać powietrze.

Nie miałam problemu z tym, żeby wytrzymać 3 minuty. Może dodam, że to była moja 4 seria w życiu i mam wrażenie, że mam już dużo większą tolerancję na ekstremalne warunki.

Jedyne co czułam, to to, że ciało mi się spina w reakcji na zimno. Tak jakby się chciało skurczyć. To nie boli, może daje jakiś dyskomfort. Płytko oddychałam, żeby się nie nałykać zimnego powietrza i nie rozmawiałam w trakcie.

Moje oczekiwania w stosunku do tej serii to przede wszystkim

1) zmniejszenie sztywności mięśni – zwłaszcza lewa noga

2) wzmocnienie mięśni i polepszenie kondycji

3) zastrzyk energii

Wydolność i wzrost energii był wyraźny. Mogłam ćwiczyć więcej i dłużej. To jest bardzo przyjemne uczucie, kiedy wychodzi się z kriokomory i organizm zaczyna wracać do normalnej temperatury. Przyjemne pobudzenie.

Ale niestety u mnie wzmocnienie mięśni od razu przekłada się na dodatkową, nienaturalną sztywność. Lewa noga jest wyraźnie mocniejsza i jeszcze bardziej sztywna niż przed zabiegiem…

Udało mi się, skorzystać z zabiegów w ramach NFZ, ale z krio mogą korzystać również osoby zdrowe, szczególnie sportowcy cenią sobie mrożenie. Prywatnie koszt 10 zabiegów to 400zł + wizyta u lekarza przed rozpoczęciem.

Moje zabiegi odbyły się w Szpitalu Reumatologicznym w Sopocie, super miejsce, do którego na pewno jeszcze wrócę. Pozdrawiam serdecznie panią Olę i Towarzyszki mrożenia ze zdjęcia, do zobaczenia :)!

 
Sprawdziłam konto w Fundacji Złotowianka i szalejemy z Agatą z radości!!!

Mamy pierwsze wpłaty i jesteśmy obie bardzo zaskoczone, bo nie spodziewałyśmy się, aż nasza akcja nabierze takiego tempa od samego początku tempa :)

Z całego serca dziękuję wszystkim Dobroczyńcom za pomoc i piękny gest uznania dla biegu maratońskiego Agaty. W szczególności chciałabym podziękować Darczyńcom, którzy przekazali za pośrednictwem Fundacji Złotowianka pieniądze na miesięczną dawkę leku Tysabri oraz darowiznę w wysokości 1000pln. Dzięki Państwa wpłatom rysuje się przede ponad miesiąc bez zmartwień o finanse związane z leczeniem :)

Od 1 kwietnia w ramach akcji Inspire Kamila 42km 195m zebraliśmy już w sumie 8100pln i 367.60gbp!!

Coraz więcej osób dołączą do akcji. Robi się intensywniej i weselej. Oby tak dalej!

Jestem pod wrażeniem tego, ile osób w Szkocji chce przyłączyć się do akcji. Cieszę się, że Agata opowiada mi ze szczegółami o Państwa pomocy i bardzo za nią dziękuję :)

Wiem, że w akcji pomaga nam Pani Zosia, która reprezentuje Związek Polaków w Iverness, Pan Czesław – kombatant, Pani Lucyna sprzedaje długopisy i rozdaje ulotki w ramach akcji, zaangażowany jest również Łukasz, który prowadzi klub footballowy dla polskich dzieci w Szkocji.

Wspaniale, że jesteście i pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

 
Picture
Wczoraj odebrałam 800 wydrukowanych egzemplarzy naszej ulotki :)
Mamy 500 egzemplarzy po angielsku i 300 egzemplarzy po polsku.

Mój trening do maratonu idzie dobrze. Zaczęłam biegać już w październiku z moim kolegą Florianem. Niestety w listopadzie nabawiłam się kontuzji (obsunęła mi się noga z krawężnika na Siodle Artura) i musiałam przerwać trening aż do początku stycznia. 7 tygodni temu znowu zdarzyła mi się kontuzja nogi, tym razem, lewego kolana, która nie jest na szczęście tak poważna jak ta pierwsza, ale wciąż od czasu do czasu daje mi się we znaki. Trenuję według ścisłego planu, który Charlie (moja przyjaciółka i partnerka w bieganiu) znalazła w internecie. Zgodnie z nim biegam w poniedziałki, środy i piątki.

Każdej niedzieli poświęcam ponad 2 godziny na dłuższy bieg, z czasem zbliżania się maratonu, robi się coraz bardziej intensywny. Dodatkowo w środy chodzę również pływać z Jude i Gosią. W poprzednim tygodniu poszłyśmy z Shauna do specjalnego basenu, który nazywa się Commonwealth Pool, ma 50 metrów i trenowali w nim brytyjscy olimpijczycy. Bardzo mi się tam podobało, więc postanowiłam, że jeszcze tam wrócę.

Przeważnie biegam na bieżni w siłowni, ale także na zewnątrz z Charlie. Wczoraj, na przykład zrobiłyśmy dwa koła wokół Siodła Artura (to ponad 10km). Jutro planujemy biegać na plaży w Portobello albo znowu wokół Siodła Artura. 

Bardzo boję sie tego maratonu. Chciałabym Was wszystkich poprosić o modlitwy, aby moje kolano się kompletnie wykurowało, a także abym wytrzymała tak ogromny wysiłek fizyczny, który mnie czeka. Gdy widzę i słyszę jak wielu moich przyjaciół mnie wspiera i głęboko wierzy w ogromna wartość celu dla którego biegam, czuję ogromną inspirację i motywację. Więc proszę, wspierajcie mnie cały czas, jak długo i mocno się da!

Kamila i ja będziemy Was informować o postępach naszej akcji, a także o tym ile nam się udaje uzbierać. Postaramy się to robić regularnie, w każdym tygodniu.

Pierwsza inspirująca historia związana ze zbieraniem pieniędzy na leczenie Kamili zdarzyła się parę tygodni temu gdy pojechałam do Londynu na interview o pracę. Wysiadłam na stacji King's Cross i poprosiłam starszego pana, który mnie asystował do wyjścia z peronu, że chciałabym iść trochę wolniej, bo trenuję do maratonu i niedawno nabawiłam się kontuzji kolana. Opowiedziałam wszystko o tym jak trenuję i że zbieram pieniądze na leczenie mojej przyjaciółki. Pan odpowiedział mi, że również biegł w maratonie lata temu w 1986r. i że od tego momentu ma problemy z nogami…

Poprosiłam go, aby mnie zostawił w kawiarni na stacji. Usiadłam przy stoliku, a on przyniósł mi kawę.
Gdy podałam mu £2.50, aby oddać pieniądze powiedział: "Nie, nie. Dziękuję. Chciałbym, aby te pieniądze poszły na leczenie Twojej przyjaciółki". Podziękowałam mu bardzo ze wzruszeniem i szczera wdzięcznością w sercu za tak spontaniczną dotacje.

Mam nadzieję, że wkrótce będę miała więcej do opowiedzenia tak miłych historii związanych ze zbieraniem pieniędzy do biegu maratońskiego :)!

  


 
Picture
Mam wielką przyjemność przedstawić Wam moją Przyjaciółkę Agatę Dzięciołowską. Znamy się od bardzo dawna. Jako dzieci spędzałyśmy razem sporo czasu na szaleństwach na gdyńskiej plaży i lokalnych placach zabaw :)

Zdjęcie obok zostało zrobione w trakcie naszego pierwszego dnia w szkole podstawowej w 1993 roku. Miałyśmy wówczas 6 lat.

Nasze drogi rozeszły się w pewnym momencie, Agata wraz z rodziną wyjechała z Polski i nawiązałyśmy kontakt ponownie w 2010 roku. Moja choroba była już wówczas bardzo aktywna, miałam poważne problemy z chodzeniem, dowiedziałam się wówczas, że Agata również doświadczyła poważnej niepełnosprawności, ponieważ całkowicie straciła wzrok.

Każda z nas na swój sposób radziła sobie z nową rzeczywistością. Dla mnie niesamowite było zobaczyć jak dużo Agata wyciska z życia. Jaka jest aktywna i samodzielna. Jest inspirująca.

Agata podjęła się rzeczy niebywałej  - postanowiła przebiec Maraton Edynburski 26 maja 2013, aby zbierać fundusze na mój lek - Tysabri, który niestety wciąż jest nierefundowany, a jego koszt to 6600pln miesięcznie.

Wiem, że od grudnia Agata konsekwentnie pracuje nad swoją kondycją i formą i mogę sobie tylko wyobrazić jak ogromnym wysiłkiem jest przygotowanie się do przebiegnięcia 42km 195mterów. Chapeau bas Agata :)!

Wraz z ciągłym brakiem refundacji znów zaczynam martwić się o pieniądze na leczenie i chciałabym Was poprosić o poparcie dla akcji poprzez wsparcie finansowe biegu Agaty dla mojego leczenia. Naprawdę każda, niewielka kwota ma dla mnie znaczenie.

Na blogu będziemy wrzucać informacje o przygotowaniach Agaty do maratonu. W kwietniu zaczynam rehabilitacje z użyciem kriokomory. Czeka mnie 10 zabiegów, w trakcie których spędzę 3 minuty w pomieszczeniu o temperaturze -120 st. C

Podzielę się z Wami wrażeniami z mrożenia :)

Poza tym jestem już po 24 dawce Tysabri i w trakcie kompleksowych badań lekarskich po drugim roku terapii. W ciągu 2 tygodni miałam 2 rezonanse magnetyczne i kilka testów krwi. Trochę mnie wymęczyli…

Myślę, że wyniki powinny być przyzwoite, bo niezmiennie dobrze się czuję.

Dzięki Waszej pomocy mogę kontynuować terapię już drugi rok. To dla mnie ogromnie dużo znaczy.

Bardzo Wam dziękuję!